4 listopada 2017

Bal: Od Jovela Do Fabiena

Chłodne powietrze wieczoru, idealnie zwiększało relaksujące działanie papierosa w ustach Dziesiątki. Tego dnia miał jak na razie dość. Kumulowało się w nim zmęczenie udawaniem Charliego. Z jednej strony, chciał właśnie tak mocnego wpływu Gry, mocnego odczuwania jej efektów, ale wychodzenie z własnej skóry tak często okazało się niezwykle niekomfortowe. Jakby znowu był małym chłopcem, udającym jednostkę szarej masy. Tylko tym razem się nie bał. Było to urytujące. Bo co jest gorsze, niemożność przezwyciężenia siebie, czy odgórnego układu? Głębokim wdechem wciągnął nikotynę wraz z dymem papierosowym. Od razu lepiej mu się oddychało, powietrze w płuchach i gardle wydawało się zimniejsze, czuł się świeższy. Ta noc miała być mocną rekompensatą. Zamknął okno, wyrzuciwszy zgaszonego papierosa do kubka na biurku.
Na dworze już się ściemniało, ale Damer nie musiał się śpieszyć. Wziął poprawkę na to, że wszystko zabierze mu najprawdopodobniej o wiele za dużo czasu i stało się jak przewidział. Wyjąwszy go z szafy, raz po raz wiązał jeden lub drugi krawat pod szyją, zastanawiając się, który wybrać. Biały, czerwony, biały, czerwony... Zajęło mu to dłużej niż wybieranie koszuli, ba, było to bardziej problematycznie niż zdecydowanie się na proste, czyste lakierki. Buty oczywiście nie miały długich nosków, tego Naśladowca nie mógłby znieść. Skrzywił się, obserwując swoje odbicie w lustrze. Chwycił węzeł i zamaszystym ruchem rozplątał go. Chrzanić to, bez krawatu jest lepiej. Przeczesał swoje krótkie, czarne włosy. Był cholernie niezadowolony, że nie miał czerwonej czupryny. Przez to losowanie, zdążył się za nią mocno stęsknić. Ile on by zrobił ze swoimi włosami! Ułożył w falach, spiął wsuwkami, nastroszył fantazyjnie! Teraz jednak, pozostawało mu grzeczne ułożenie zwyczajnej fryzury i nadrabianie innimi detalami. Podobały mu się ciemnobordowe, zakrawające na cień kwadraty kolczyków, i paznokcie pomalowane na ten sam kolor. Bal zakładał maski, więc postanowił na tę jedną noc zupełnie oderwać się od bycia Naśladowcą. Samo zakrycie twarzy też go satysfakcjonowało. Biała maska zakrywająca nos i usta, z czerwonym iksem w miejscu ust była prosta i łatwo wpasowywała się w strój. Zakrywała pomalowane czerwoną szminką kształtne usta. Wszystko było dość proste i dość minimalistyczne, do takiego efektu w każdyn razie dążył. Ubrany w czerwony garnitur, czerwone spodnie i czarną koszulę, wyszedł na korytarz parteru, chwytając kwiaty leżące na szafce. Postanowił postawić na zapach po kąpieli, połączony z nutką papierosów, której nie zdołał wywietrzyć. Zakrywanie tego perfumami byłoby bezcelowe, miał więc tylko nadzieję, że Fabien nie będzie miał z tym problemu. Przekręcił klucz w zamku i ruszył w kierunku schodów. Vidivicenkov mieszkał w wyżym piętrem i standardem pokoju. Oprócz tego, jego kąt gościł na swej przestrzeni pewien mały szkopuł, wysokości metr dziewięćdziesiąt. Siedemnastolatek mógł mieć jedynie nadzieję, że nie będzie musiał Chana długo oglądać, najlepiej wcale. Zapukał knykciami w drzwi, bawiąc się w staroświeckiego dżentelmena. Wszystko było dopięte, czasowo, znaczeniowo i wizerunkowo. Frezje, które przyniósł rudzielcowi były czerwone, białe i różowe, ładne w sumie, toteż Jovel starał się nie zgnieść ich w miarę możliwości. Wgapiał się w drzwi pokoju sto osiemdziesiąt, które po chwili otworzyły się. Stał w nich uśmiechający się Mózg, wystrojony w delikatną koszulę i krawat. Rozanielony Jovel ukłonił się, wyciągając rękę z frezjami w stronę Fabiena.
- To dla mnie? - usłyszał nieśmiało zszokowany głos drugiego siedemnastolatka.
- Oczywiście - odpowiedział brunet, prostując się by zaserwować miły uśmiech Piątce. Ten zarumienił się i przyjął od bruneta bukiet.
- Przystojnie wyglądasz... - nieśmiało stwierdził, trzymając kwiaty w swoich ślicznych, bladych dłoniach. Na te słowa, Dahmer pokazał zęby w rozradowanym uśmiechu.
- Ty wyglądasz ładnie... delikatnie - szczerze odrzekł. Przez głowę przeszło mu wyobrażenie chłopaka w sukience. Musi kiedyś przynajmniej postarać się go na to namówić.
- Dziękuję - powiedział Vidivicenkov podając nastolatkowi w czerwonym garniaku dłoń. Uśmiechnąwszy się, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni, Jovel ruszył wraz z towarzyszem na Bal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz